-Justin- powiedziałam lekko szturchając go w ramię. Wymamrotał coś i przewrócił się na drugi bok. Znowu go szturchnęłam i znowu nawet nie otworzył oczu. Ściągnęłam z niego koc a on momentalnie się skulił. Było mu chyba zimno. Zaśmiałam się pod nosem. Spojrzałam jeszcze raz na niego. Wyglądał tak słodko i gdybym go nie znała powiedziałabym że jest grzecznym synkiem mamusi. Ponownie się zaśmiałam z moich myśli. Em jesteś nienormalna. Westchnęłam głośno. Podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim.
-Justin wstawaj- wyszeptałam.
-Jeszcze chwileczkę- wymamrotał zaspany i jeszcze bardziej się skulił. Pochyliłam się nad nim kolejny raz.
-Justin mam na ciebie wieelką ochotę- wyszeptałam.
-Emily odejdź ode mnie- wymamrotał.
-Justin proszę, wstawaj- powiedziałam zirytowana. Przewrócił się w moją stronę i lekko otworzył jedno oko.
-Co chcesz?- w końcu spojrzał na mnie.
-Zawieziesz mnie do domu? Moja mama dzwoniła do mnie i mówiła że mam szybko przyjść do domu, a na piechotę tego nie zrobię.
-I co ja mam z tym wspólnego?- zapytał znów zamykając oko.
-Masz auto debilu- powiedziałam wkurzona. Justin odwrócił się do mnie plecami i pewnie znów poszedł spać.
-No Justin proszę cię- sama się sobie dziwiłam że jeszcze nie zwyzywałam go od chujów.
-Spierdalaj. Nie zamierzam robić za jebanego szofera jakieś pierwszej lepszej dziwki, która na dodatek mnie obraża- wymamrotał. Dopiero teraz do mnie dotarło to że Justin był wczoraj taki miły tylko dlatego że był pijany. Patrzyłam na niego jeszcze chwile nie dowierzając.
-Chuj- syknęłam i zaczęłam wychodzić z salonu.
-Pierdol się- wymamrotał.
-Z wielką przyjemnością!- krzyknęłam.
-Będę czekał!
-Twoje niedoczekanie!- krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami.
Oczami Justina...
W końcu... Cisza. Już zamykałem oczy i próbowałem zasnąć kiedy do salonu ktoś wszedł.
-Co to były za krzyki?- zapytała Miranda. Jeszcze jej mi tutaj trzeba. Wiem wiem że to jej dom ale chciałem się po prostu wyspać.
-Emily ma TE dni- zaśmiałem się.
-O co się znów pokłóciliście?- westchnęła.
-Nie kłóciliśmy się.
-Tak po prostu rozmawialiście ze sobą?
-Tak.
-Drąc japy na cały dom?!- krzyknęła. Boże o co jej znów chodzi. Nie jestem Christianem. Nie zamierzam ustępować jej we wszystkim. Odwróciłem się i popatrzyłem na nią.
-Chciała żebym ją podwiózł a ja nie miałem na to ochoty. Wszystko już wiesz. Mogę teraz iść już spać?- powiedziałem z wyrzutem.
-Nie, nie możesz. Podnieś tą swoją dupę i podwieś ją do domu.
-Posłuchaj. Jesteś dziewczyną mojego kumpla nie moją więc mi nie rozkazuj!- wstałem z kanapy i stanąłem przed nią.
-Nie rozkazuję ci tylko...- westchnęła- czasami mógłbyś się zachować w porządku a nie jak kutas- powiedziała patrząc na podłogę. Przeczesałem swoje włosy i głośno westchnąłem. Za każdym razem dla niej zachowuje się jak kutas. Przecież to nieprawda...
-Po tym jak ją znalazłem w tym klubie, jak wziąłem ją do siebie na noc, po tym jak wczoraj nie pozwoliłem żeby poszła się pierdolić z jakimś kolesiem też uważasz że zachowuje się jak kutas?!- krzyknąłem. Miranda spojrzała na mnie zszokowana. Nic nie mówiła. Pewnie nie wiedziała co powiedzieć. Próbowałem się uspokoić ale to nie było takie łatwe. Oddychałem bardzo szybko. Mimo wszystko nie chciałem jej nic zrobić. Nałożyłem swoje buty i wziąłem kluczyki ze stołu. Wyszedłem z jej domu błyskawicznie. Wsiadłem do auta i wyjechałem z podjazdu. Zdziwiłem się kiedy zorientowałem się że jadę w kierunku domu Emily. Westchnąłem i dostrzegłem dziewczynę. Zwolniłem i otworzyłem szybę.
-Emily!- krzyknąłem żeby mnie usłyszała. Odwróciła głowę w moją stronę i uniosła brew- wsiadaj-powiedziałem. Odwróciła się i szła dalej. Zatrzymałem auto i wyszedłem z niego. Podbiegłem do niej i złapałem ją za rękę.
-Zostaw mnie- próbowała się wyrwać. Nie puszczałem jej. Odwróciła się i popatrzyła w moje oczy. Zastygłem. Poczułem się dość dziwnie. Tak niekomfortowo. Musiałem odwrócić wzrok.
-Zawiozę cię do domu- powiedziałem patrząc na jej bluzkę.
-Poradzę sobie bez ciebie- syknęła i wyrwała się. Stanąłem i patrzyłem jak idzie dalej nawet się nie odwracając. Podbiegłem do niej i zarzuciłem ją sobie na ramię.
-Postaw mnie idioto!- krzyczała i biła mnie w plecy. Boże ile ona ma siły...
-Zawiozę cię do domu czy ci się to podoba czy nie- powiedziałem zaciskając szczękę. Przed nami szły jakieś starsze panie.
-Proszę pani. Proszę zadzwonić na policję. On chce mnie zgwałcić. Proszę mi pomóc- krzyczała Emily. Zaśmiałem się.
-Ach te dzisiejsze dzieci. Słodko popatrzeć na takich zakochanych- powiedziała jedna na co wybuchłem śmiechem.
-Postaw mnie na chodnik idioto!- krzyknęła Emily.
-Obiecujesz że mi nie uciekniesz?- zapytałem z uśmiechem.
-Nie- powiedziała zdenerwowana. Podszedłem do auta i otworzyłem drzwi od strony pasażera. Posadziłem ją w fotelu i zamknąłem drzwi. Usiadłem przed kierownicą i odpaliłem samochód. Emily się do mnie nie odzywała. Ba... Ona nawet na mnie nie patrzyła. Cały czas podziwiała widoki za szybą.
-Emily...- zacząłem. Jednak nie zareagowała- Emily ja..- westchnąłem.
-Nie wysilaj się Justin mam to w dupie- usłyszałem. Jestem idiotą.
-Przepraszam- powiedziałem bardzo cicho. Emily nagle odwróciła się i popatrzyła na mnie zdziwiona. Zerknąłem na nią ale tylko na chwilę ponieważ musiałem skupić się na drodze.
-Powiedziałeś to co myślałeś. Nie musisz mnie przepraszać za to że powiedziałeś prawdę- westchnęła i znów odwróciła głowę w stronę szyby. Między nami nastała niezręczna cisza. Kiedy w końcu dojechaliśmy pod jej dom, Emily szybko wysiadła z auta. Zrobiłem to samo. Dogoniłem ją przed furtką.
-Emily, zaczekaj- załapałem ją za rękę. Popatrzyła na mnie wyczekująco- Wczoraj było miło, a dzisiaj...
-To niby moja wina?- zapytała z wyrzutem.
-Nie. Chciałem tylko zapytać czy... czy..
-Czy?- zapytała.
-No czy dałabyś- przełknąłem ślinę. Nie wiem dlaczego ale strasznie się denerwowałem. Zamknąłem oczy i szybko je otworzyłem- Dałabyś mi swój numer? Pojechalibyśmy na jakieś lody albo do kina...- w końcu to z siebie wydusiłem.
-Nie- powiedziała szybko. Byłem w szoku. Jest pierwszą dziewczyną, która mi odmówiła. Wykorzystując moją nieuwagę wyrwała mi się z uścisku i pobiegła do domu. Wkurzony podszedłem do auta i kopnąłem w koło. Wsiadłem do niego i odjechałem z piskiem opon.
________________________________________________________
Przepraszam was że tak długo i jest strasznie króciutki...
Mogę jedynie poprawić wam humor tym że następny
ma już połowę więc pojawi się
za jakieś kilka dni max do środy :)
Wymyśliłam dzisiaj cały zarys fabuły
do samego końca także teraz tylko będę to ubierała w słowa :)
+
Dzięki za wszystkie wejścia i komentarze.
Ktoś może powiedzieć że nie ma ich za dużo ale
ja się cieszę że w ogóle macie czas wejść i przeczytać i czasami zostawić
po sobie ślad w postaci komentarza :**
Za co WAM BARDZO DZIĘKUJĘ !!!
+
Jeżeli ktoś chce być informowany
napiszcie w komentarzu :)
Trzymajcie się :**