piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 10.

Siedziałam w swoim pokoju i oglądałam swoje zdjęcia kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Ja otworze- krzyknęła mama. Byłam ciekawa kto to o takiej porze. Odłożyłam album i wyszłam z pokoju. Stanęłam na schodach i zamarłam słysząc głos gościa.
-Już ją wołam- usłyszałam swoją mamę. Podeszła do schodów i kiedy chciała coś powiedzieć pokazałam jej głową że nie chcę się z nim widzieć. Spojrzała na mnie zdziwiona ale pokiwała głową i poszła do drzwi.
-Niestety, Emily nie może teraz do ciebie zejść- powiedziała mile.
-Oh, no dobrze, mogłaby jej pani przekazać to i powiedzieć że chciałbym z nią porozmawiać?
-Tak, przekażę jej.
-Dziękuję. Dobranoc.
-Dobranoc- powiedziała moja mama i zamknęła drzwi. Kiedy na nią spojrzałam w ręku miała wielki bukiet tulipanów. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiam te kwiaty.
-To dla ciebie- powiedziała z uśmiechem i mi je podała.
-Bardzo ładny ten chłopak.
-Mamo- powiedziałam zażenowana.
-No co, mówię tylko co widzę- zaśmiała się. Westchnęłam głośno i mimo że chciałam wyrzucić ten prezent do śmieci, postanowiłam je zatrzymać. Były śliczne. Weszłam do pokoju i zapaliłam światło. Włożyłam kwiaty do wazonu na biurku i usiadłam ponownie na łóżku żeby oglądać dalej zdjęcia.

Oczami Justina…
Kiedy wchodziłem już na chodnik, jeszcze raz spojrzałem na jej dom. Nie dziwie się że nie chciała ze mną rozmawiać. Z rozmyśleń wyrwało mnie światło, które włączyło się w jednym z okien. Zobaczyłem w nich Emily z kwiatami. Wstawiała je do wazonu. Uśmiechnąłem się. Jednak ich nie wywaliła. Szybko zawróciłem. Bez większego wysiłku wszedłem na jej balkon. Emily siedziała na łóżku i coś oglądała. W ogólne mnie nie zauważyła. Wyciągnąłem telefon. Błogosław Boże Mirandę która po wielu błaganiach dała mi jej numer. Przez szybę widziałam jak szuka telefonu i patrzy na ekran.
-Słucham?- usłyszałem.
-Cześć.
-Justin, skąd masz mój numer?- westchnęła.
-Mam swoje źródła- zaśmiałem się- podobały ci się tulipany?- zapytałem. Emily popatrzyła na nie i się uśmiechnęła.
-Nie, były ohydne- powiedziała udając zirytowaną tą rozmową.
-To dlaczego się uśmiechasz jak na nie patrzysz?- zapytałem pewny siebie.
-Skąd to ….- zaczęła się rozglądać aż zobaczyła mnie na balkonie. Rozłączyła się i podeszła do niego.
-Justin, co ty robisz na moim balkonie?- zapytała.
-Stoję?- zapytałem z głupim uśmieszkiem.
-Właź, bo zimno- złapała mnie za ramię i wciągnęła do środka- Skąd ty w ogóle się wziąłeś?
-No wiesz… Moi rodzice pewnego dnia…
-Nie o to mi chodzi- zaśmiała się.
-Przyszedłem cię przeprosić- odpowiedziałem przerywając jej śmiech. Spojrzała na mnie i chyba nie wiedziała co powiedzieć- Strasznie mi głupio że tak do ciebie powiedziałem. Naprawdę nie miałem tego..
-Oh, Justin proszę, oboje dobrze wiemy że miałeś to na myśli- powiedziała lekko zła.
-Zrozumiałem że nie zachowałem się fair w stosunku do ciebie bo to samo robię ja- przyznałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona. Jej oczy były takie wielkie i takie śliczne. Śliczne?! Co ja wygaduję…
-Dlaczego tulipany?- zapytała zmieniając temat. Nie wiedziałem co powiedzieć…
-Hmm, cóż kwiaciarka mówiła żebym wziął róże ale moim zdaniem róże są banalne ale tulipany mają w sobie to coś- powiedziałem sam się sobie dziwiąc, ale naprawdę tak było. Emily się uśmiechnęła i jeszcze raz spojrzała na kwiaty.
-To jak będzie?- zapytałem… Nieśmiało? Dziewczyna podeszła do mnie i się uśmiechała dzięki czemu na mojej twarzy również pojawił się uśmiech.
-Ale obiecasz że będziesz trzymał język za zębami?- zapytała, a ja jak jakieś nienormalne dziecko z wielkim bananem na twarzy pokiwałem mocno głową. Emily zaśmiała się- W takim razie już się nie gniewam.  Na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech jak to mówią od ucha do ucha. Rozłożyłem ręce i przyciągnąłem ją do siebie. Na początku chyba była lekko zdezorientowana ale potem przytuliła się do mnie. Kiedy odezwaliśmy się od siebie uśmiechnęła się do mnie i usiadła na łóżku.
-Co tam oglądałaś?- zapytałem siadając obok niej.
-Zdjęcia- wziąłem od niej album i przyjrzałem się jednemu ze zdjęć.
-Gdzie jesteś?- zapytałem pokazując jej zdjęcie. Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie i wskazała palcem małą grubiutką dziewczynkę. Zacząłem się głośno śmiać. Emily wyrwała mi album z rąk i patrzyła na mnie zła.
-Jaka klucha- śmiałem się dalej.
-Ciekawe jaki ty byłeś- pokazała mi język. Na chwilę powstrzymałem swój śmiech i spojrzałem na nią poważnie.
-Ja? Ja byłem najpiękniejszym dzieckiem w przedszkolu-powiedziałem dumny. Emily parsknęła śmiechem- do tej pory taki jestem- uśmiechnąłem się. Emily spojrzała na mnie i jeszcze bardziej się roześmiała- nooo, przestań się śmiać. Byłem słodki- zaśmiałem  się, złapałem pierwszą lepszą poduszkę i zacząłem ją delikatnie nią bić.
-Emily!- usłyszeliśmy. Dziewczyna się zerwała i popatrzyła na mnie. Poprawiła swoje ciuchy i włosy.
-Nie ruszaj się stąd- powiedziała i wyszła z pokoju. Wziąłem album i zacząłem daje oglądać. Były zdjęcia jak była malutka, później ze szkoły, na samym końcu były zdjęcia jej i chyba jej chłopaka. Na jednym byli przytuleni na drugim całowali się. Tak to na pewno był jej chłopak. Wyglądał jak pedał. Miał ulizane włosy i jakieś pedalskie sweterki na sobie. Na tych zdjęciach kończył się album. Do pokoju weszła Emily z talerzem czekoladowych ciasteczek.
-Moja mama zrobiła- uśmiechnęła się. Złapałem za jednego i włożyłem go do ust.
-Mmmm, one są pyszne- uśmiechnąłem się.
-Taak, uwielbiam je- zaśmiała się. Siedzieliśmy na jej łóżku i jedliśmy ciastka. Kiedy został ostatni wyciągnąłem po niego rękę . Niestety Em mnie uprzedziła. Szybko włożyła go do buzi i zjadła. Zrobiłem minę obrażonego szczeniaczka a ona tylko zaśmiała się i wstała chcąc położyć talerz na stoliku. Dopiero teraz jej się przyjrzałem. Miała włosy spięte w kucyka. Jakiś luźny sweterek pod nim bokserkę i obcisłe jeansy. Wyglądała normalnie. Tak prosto. Podobała mi się jej prostota. Nigdy nie kręciłem się wokół dziewczyn, które tak wyglądały. Wolałem raczej skąpo ubrane, wyglądające jak dziwki przynajmniej miałem pewność że są łatwe.. Spojrzałem jeszcze raz nią. Miała śliczny tyłeczek, mały i odstający.
-Możesz przestać się patrzeć na mój tyłek?- zapytała rozbawiona. Spojrzałem na nią. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła się .
-Masz ładny tyłek, nic na to nie poradzę- zaśmiałem się a ona razem ze mną.
-Wszyscy na niego lecą- powiedziała poważnie ale od razu wybuchła śmiechem. Kiedy przestała usiadła obok mnie i spojrzała na mnie.
-Jak to jest z tą  twoją złością?- zapytała cicho. Eh, serio chciała o tym słuchać?
-Czasami nie umiem nad nią zapanować- powiedziałem nie patrząc na nią.
-I dlatego potrzebne ci te wszystkie laski?- zapytała.
-Wolę to niż obijanie komuś gęby- odpowiedziałem. Emily spojrzała na mnie zdziwiona- Kiedyś każdego dnia biłem się, ustawi, zakłady, wiesz o co mi chodzi…- wytłumaczyłem. Ona jedynie pokiwała głową i przysunęła się do mnie.
-Dlaczego nie pozwoliłeś mi iść wtedy z tym chłopakiem?- zapytała. Spojrzałem na nią. Emily patrzyła mi prosto w oczy. Ja jej też. Miała strasznie głębokie oczy. Podobają mi się. Nie przerywając kontaktu wzrokowego zacząłem wyjaśniać:
-Moim zdaniem stać cię na coś lepszego niż jakiś przypadkowy seks z jakimś nieznajomym, który przychodzi do klubu szukając przygody.
-A ty? Ciebie też stać na coś lepszego niż te wszystkie plastiki- powiedziała i oderwała wzrok.
-Mam inne zdanie na ten temat- zaśmiałem się. Poparzyła na mnie zdziwiona.
-Przesadzasz, pewnie wiele dziewczyn leci na ciebie, znacznie lepszych od tej… poczekaj jak jej było? Mandy? Tak…- zaśmiałem się.
-To była jakaś porażka- westchnąłem rozbawiony. Dziewczyna śmiała się nie mogąc się uspokoić. Nagle zadzwonił mój telefon. „Mama”
-Tak?- zapytałem.
-Justin, zapomniałam ci powiedzieć, dzisiaj przylatują Jazzy z Jaxonem i ojcem, pojechałabym po nich na lotnisko ale piekę ciasto, strasznie się denerwuję że mi ciasta nie wyjdą. Przepraszam, mogłam ci wcześniej powiedzieć- zaśmiałem się.
-Mamo, w porządku, pojadę po nich, a twoje ciasta na pewno będą boskie.
-Dziękuję kochanie. Jak tam sprawy?- zapytała.
-Już się na mnie nie gniewa- uśmiechnąłem się i spojrzałem na Emily. Dziewczyna uśmiechnęła się zawstydzona. Zaśmiałem się za co dostałem poduszką.
-Cieszę się, zaproś ja jutro na obiad, powiedz że nie przyjmuję odmowy. Zaproś też Christianka z Mirandą- cała moja mama.
-Dobrze, zapytam.
-To ja już nie przeszkadzam. Najlepiej jakbyś już pojechał na lotnisko kochanie.
-Dobrze, na razie- zaśmiałem się.
-Pa- Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na Emily.
-Mama zaprosiła cię na obiad jutro- uśmiechnąłem się.
-Nie wiem… Chyba nie…
-A mówiłem że nie przyjmuje odmowy?- zapytałem. Dziewczyna pokiwała przecząco głową i zaśmiała się- No to ci mówię teraz. Poznasz ją, na pewno cię polubi. Poznasz moje rodzeństwo bo zaraz po nie jadę…
-No nie wiem, to raczej będzie taki rodzinny obiad- westchnęła.
-Będzie jeszcze Chris z Mirandą… No weź. Nie daj się prosić.
-Nie wiem jak mam się ubrać- popatrzyła na mnie poważnie. Zaśmiałem się.
-Ubierz się normalnie, nawet tak jak teraz…
-Proszę cie, ten rozciągnięty sweter nie nadaje się na…
-Oj, marudzisz. Wyglądasz świetnie. Mówi ci to sam Justin Bieber. Największy łamacz damskich serc i nie tylko- zaśmiałem się- jaki świat kiedykolwiek widział- Emily wybuchła śmiechem- Czyli będziesz jutro. Później napisze ci na którą godzinę i wyśle adres- uśmiechnąłem się- Muszę już lecieć bo się spóźnię i będą musieli czekać- podszedłem do niej i ją mocno przytuliłem.
-Na razie- powiedziała. Otworzyłem drzwi na balkon i wyszedłem na zewnątrz. Dziewczyna stanęła i mi się przyglądała.
-Dziękuję za kwiaty- uśmiechnęła się.
-Nie przesadzaj, nawaliłem, więc musiałem przeprosić. Przyjaciele tak robią… Bo jesteśmy przyjaciółmi no nie?- zapytałem nieśmiało. Em uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
-No pewnie że jesteśmy- przytuliła mnie, ale tym razem dostałem buziaka w policzek- Dobranoc, przyjacielu- uśmiechnęła się. Odwzajemniłem uśmiech i powoli zszedłem z balkonu. Pomachałem Emily i skierowałem się do samochodu śmiejąc się do siebie jak jakiś głupek…

Oczami Emily…
To było słodkie co Justin zrobił. Byłam na niego zła ale kiedy zobaczyłam te kwiaty przeszło mi. Uśmiechnięta wzięłam talerz i zaniosłam go do kuchni gdzie moja mama przygotowywała kolacje.
-Dzięki mamuś były pyszne- uśmiechnęłam się wkładając talerz do zmywarki.
-Chłopakowi od kwiatów tez smakowały?- zapytała z lekkim uśmieszkiem. Spojrzałam na nią zdziwiona- Widziałam jak wchodził na balkon a później wasze śmiechy- zaśmiała się. Podeszłam do niej i tak po prostu przytuliłam ją.
-Nie wieże moja córka się do mnie przytula i nikt jej nie zmusza- zaśmiała się obejmując mnie równie mocno co ja ją.
-Korzystaj- zaśmiałyśmy się obie.

____________________________________________________________________________________
Przepraszam nawaliłam, wiem. Miałam kilka problemów ale już jest ok. Mam nadzieję że rozdział się spodoba :*

12 komentarzy:

  1. Oczywiście, że się rozdział spodobał ;D Jest genialny.! ;-) Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest dobrze! Wymagasz od siebie może zbyt wiele? Rozdział mi się naprawdę podoba i cieszę się, że go dodałaś ;)
    Pozdrawiam ; *
    Olla.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    http://myreal-lifee.blogspot.com/

    ZAPRASZAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  6. nie obwiniaj się :* też jesteś człowiekiem i masz prawo mieć swoje życie, a my mimo wszystko będziemy tu czekać na ciebie i na kolejny twój cudowny rozdział xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Super <3 czekam na nexta *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi sie blog :) informuj mnie na tt @maja378

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski rozdział<3 czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziś znalazłam tw opowiadanie i odrazu przeczytałam, zajebiste !! Dodaj szybko nastepny !! :**

    OdpowiedzUsuń