Siedziałam
w swoim pokoju i oglądałam swoje zdjęcia kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Ja otworze- krzyknęła mama. Byłam ciekawa kto to o takiej porze. Odłożyłam
album i wyszłam z pokoju. Stanęłam na schodach i zamarłam słysząc głos gościa.
-Już ją wołam- usłyszałam swoją mamę. Podeszła do schodów i kiedy chciała coś
powiedzieć pokazałam jej głową że nie chcę się z nim widzieć. Spojrzała na mnie
zdziwiona ale pokiwała głową i poszła do drzwi.
-Niestety, Emily nie może teraz do ciebie zejść- powiedziała mile.
-Oh, no dobrze, mogłaby jej pani przekazać to i powiedzieć że chciałbym z nią
porozmawiać?
-Tak, przekażę jej.
-Dziękuję. Dobranoc.
-Dobranoc- powiedziała moja mama i zamknęła drzwi. Kiedy na nią spojrzałam w
ręku miała wielki bukiet tulipanów. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiam te
kwiaty.
-To dla ciebie- powiedziała z uśmiechem i mi je podała.
-Bardzo ładny ten chłopak.
-Mamo- powiedziałam zażenowana.
-No co, mówię tylko co widzę- zaśmiała się. Westchnęłam głośno i mimo że
chciałam wyrzucić ten prezent do śmieci, postanowiłam je zatrzymać. Były
śliczne. Weszłam do pokoju i zapaliłam światło. Włożyłam kwiaty do wazonu na
biurku i usiadłam ponownie na łóżku żeby oglądać dalej zdjęcia.
Oczami Justina…
Kiedy wchodziłem już na chodnik, jeszcze raz spojrzałem na jej dom. Nie dziwie
się że nie chciała ze mną rozmawiać. Z rozmyśleń wyrwało mnie światło, które
włączyło się w jednym z okien. Zobaczyłem w nich Emily z kwiatami. Wstawiała je
do wazonu. Uśmiechnąłem się. Jednak ich nie wywaliła. Szybko zawróciłem. Bez
większego wysiłku wszedłem na jej balkon. Emily siedziała na łóżku i coś
oglądała. W ogólne mnie nie zauważyła. Wyciągnąłem telefon. Błogosław Boże
Mirandę która po wielu błaganiach dała mi jej numer. Przez szybę widziałam jak
szuka telefonu i patrzy na ekran.
-Słucham?- usłyszałem.
-Cześć.
-Justin, skąd masz mój numer?- westchnęła.
-Mam swoje źródła- zaśmiałem się- podobały ci się tulipany?- zapytałem. Emily
popatrzyła na nie i się uśmiechnęła.
-Nie, były ohydne- powiedziała udając zirytowaną tą rozmową.
-To dlaczego się uśmiechasz jak na nie patrzysz?- zapytałem pewny siebie.
-Skąd to ….- zaczęła się rozglądać aż zobaczyła mnie na balkonie. Rozłączyła
się i podeszła do niego.
-Justin, co ty robisz na moim balkonie?- zapytała.
-Stoję?- zapytałem z głupim uśmieszkiem.
-Właź, bo zimno- złapała mnie za ramię i wciągnęła do środka- Skąd ty w ogóle
się wziąłeś?
-No wiesz… Moi rodzice pewnego dnia…
-Nie o to mi chodzi- zaśmiała się.
-Przyszedłem cię przeprosić- odpowiedziałem przerywając jej śmiech. Spojrzała
na mnie i chyba nie wiedziała co powiedzieć- Strasznie mi głupio że tak do
ciebie powiedziałem. Naprawdę nie miałem tego..
-Oh, Justin proszę, oboje dobrze wiemy że miałeś to na myśli- powiedziała lekko
zła.
-Zrozumiałem że nie zachowałem się fair w stosunku do ciebie bo to samo robię
ja- przyznałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona. Jej oczy były takie
wielkie i takie śliczne. Śliczne?! Co ja wygaduję…
-Dlaczego tulipany?- zapytała zmieniając temat. Nie wiedziałem co powiedzieć…
-Hmm, cóż kwiaciarka mówiła żebym wziął róże ale moim zdaniem róże są banalne
ale tulipany mają w sobie to coś- powiedziałem sam się sobie dziwiąc, ale
naprawdę tak było. Emily się uśmiechnęła i jeszcze raz spojrzała na kwiaty.
-To jak będzie?- zapytałem… Nieśmiało? Dziewczyna podeszła do mnie i się
uśmiechała dzięki czemu na mojej twarzy również pojawił się uśmiech.
-Ale obiecasz że będziesz trzymał język za zębami?- zapytała, a ja jak jakieś
nienormalne dziecko z wielkim bananem na twarzy pokiwałem mocno głową. Emily
zaśmiała się- W takim razie już się nie gniewam. Na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy
uśmiech jak to mówią od ucha do ucha. Rozłożyłem ręce i przyciągnąłem ją do
siebie. Na początku chyba była lekko zdezorientowana ale potem przytuliła się
do mnie. Kiedy odezwaliśmy się od siebie uśmiechnęła się do mnie i usiadła na
łóżku.
-Co tam oglądałaś?- zapytałem siadając obok niej.
-Zdjęcia- wziąłem od niej album i przyjrzałem się jednemu ze zdjęć.
-Gdzie jesteś?- zapytałem pokazując jej zdjęcie. Dziewczyna spojrzała na mnie
niepewnie i wskazała palcem małą grubiutką dziewczynkę. Zacząłem się głośno
śmiać. Emily wyrwała mi album z rąk i patrzyła na mnie zła.
-Jaka klucha- śmiałem się dalej.
-Ciekawe jaki ty byłeś- pokazała mi język. Na chwilę powstrzymałem swój śmiech
i spojrzałem na nią poważnie.
-Ja? Ja byłem najpiękniejszym dzieckiem w przedszkolu-powiedziałem dumny. Emily
parsknęła śmiechem- do tej pory taki jestem- uśmiechnąłem się. Emily spojrzała
na mnie i jeszcze bardziej się roześmiała- nooo, przestań się śmiać. Byłem
słodki- zaśmiałem się, złapałem pierwszą
lepszą poduszkę i zacząłem ją delikatnie nią bić.
-Emily!- usłyszeliśmy. Dziewczyna się zerwała i popatrzyła na mnie. Poprawiła
swoje ciuchy i włosy.
-Nie ruszaj się stąd- powiedziała i wyszła z pokoju. Wziąłem album i zacząłem
daje oglądać. Były zdjęcia jak była malutka, później ze szkoły, na samym końcu
były zdjęcia jej i chyba jej chłopaka. Na jednym byli przytuleni na drugim
całowali się. Tak to na pewno był jej chłopak. Wyglądał jak pedał. Miał ulizane
włosy i jakieś pedalskie sweterki na sobie. Na tych zdjęciach kończył się
album. Do pokoju weszła Emily z talerzem czekoladowych ciasteczek.
-Moja mama zrobiła- uśmiechnęła się. Złapałem za jednego i włożyłem go do ust.
-Mmmm, one są pyszne- uśmiechnąłem się.
-Taak, uwielbiam je- zaśmiała się. Siedzieliśmy na jej łóżku i jedliśmy
ciastka. Kiedy został ostatni wyciągnąłem po niego rękę . Niestety Em mnie
uprzedziła. Szybko włożyła go do buzi i zjadła. Zrobiłem minę obrażonego
szczeniaczka a ona tylko zaśmiała się i wstała chcąc położyć talerz na stoliku.
Dopiero teraz jej się przyjrzałem. Miała włosy spięte w kucyka. Jakiś luźny
sweterek pod nim bokserkę i obcisłe jeansy. Wyglądała normalnie. Tak prosto.
Podobała mi się jej prostota. Nigdy nie kręciłem się wokół dziewczyn, które tak
wyglądały. Wolałem raczej skąpo ubrane, wyglądające jak dziwki przynajmniej
miałem pewność że są łatwe.. Spojrzałem jeszcze raz nią. Miała śliczny
tyłeczek, mały i odstający.
-Możesz przestać się patrzeć na mój tyłek?- zapytała rozbawiona. Spojrzałem na
nią. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła się .
-Masz ładny tyłek, nic na to nie poradzę- zaśmiałem się a ona razem ze mną.
-Wszyscy na niego lecą- powiedziała poważnie ale od razu wybuchła śmiechem.
Kiedy przestała usiadła obok mnie i spojrzała na mnie.
-Jak to jest z tą twoją złością?-
zapytała cicho. Eh, serio chciała o tym słuchać?
-Czasami nie umiem nad nią zapanować- powiedziałem nie patrząc na nią.
-I dlatego potrzebne ci te wszystkie laski?- zapytała.
-Wolę to niż obijanie komuś gęby- odpowiedziałem. Emily spojrzała na mnie
zdziwiona- Kiedyś każdego dnia biłem się, ustawi, zakłady, wiesz o co mi
chodzi…- wytłumaczyłem. Ona jedynie pokiwała głową i przysunęła się do mnie.
-Dlaczego nie pozwoliłeś mi iść wtedy z tym chłopakiem?- zapytała. Spojrzałem
na nią. Emily patrzyła mi prosto w oczy. Ja jej też. Miała strasznie głębokie
oczy. Podobają mi się. Nie przerywając kontaktu wzrokowego zacząłem wyjaśniać:
-Moim zdaniem stać cię na coś lepszego niż jakiś przypadkowy seks z jakimś
nieznajomym, który przychodzi do klubu szukając przygody.
-A ty? Ciebie też stać na coś lepszego niż te wszystkie plastiki- powiedziała i
oderwała wzrok.
-Mam inne zdanie na ten temat- zaśmiałem się. Poparzyła na mnie zdziwiona.
-Przesadzasz, pewnie wiele dziewczyn leci na ciebie, znacznie lepszych od tej…
poczekaj jak jej było? Mandy? Tak…- zaśmiałem się.
-To była jakaś porażka- westchnąłem rozbawiony. Dziewczyna śmiała się nie mogąc
się uspokoić. Nagle zadzwonił mój telefon. „Mama”
-Tak?- zapytałem.
-Justin, zapomniałam ci powiedzieć, dzisiaj przylatują Jazzy z Jaxonem i ojcem,
pojechałabym po nich na lotnisko ale piekę ciasto, strasznie się denerwuję że
mi ciasta nie wyjdą. Przepraszam, mogłam ci wcześniej powiedzieć- zaśmiałem
się.
-Mamo, w porządku, pojadę po nich, a twoje ciasta na pewno będą boskie.
-Dziękuję kochanie. Jak tam sprawy?- zapytała.
-Już się na mnie nie gniewa- uśmiechnąłem się i spojrzałem na Emily. Dziewczyna
uśmiechnęła się zawstydzona. Zaśmiałem się za co dostałem poduszką.
-Cieszę się, zaproś ja jutro na obiad, powiedz że nie przyjmuję odmowy. Zaproś
też Christianka z Mirandą- cała moja mama.
-Dobrze, zapytam.
-To ja już nie przeszkadzam. Najlepiej jakbyś już pojechał na lotnisko
kochanie.
-Dobrze, na razie- zaśmiałem się.
-Pa- Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na Emily.
-Mama zaprosiła cię na obiad jutro- uśmiechnąłem się.
-Nie wiem… Chyba nie…
-A mówiłem że nie przyjmuje odmowy?- zapytałem. Dziewczyna pokiwała przecząco
głową i zaśmiała się- No to ci mówię teraz. Poznasz ją, na pewno cię polubi.
Poznasz moje rodzeństwo bo zaraz po nie jadę…
-No nie wiem, to raczej będzie taki rodzinny obiad- westchnęła.
-Będzie jeszcze Chris z Mirandą… No weź. Nie daj się prosić.
-Nie wiem jak mam się ubrać- popatrzyła na mnie poważnie. Zaśmiałem się.
-Ubierz się normalnie, nawet tak jak teraz…
-Proszę cie, ten rozciągnięty sweter nie nadaje się na…
-Oj, marudzisz. Wyglądasz świetnie. Mówi ci to sam Justin Bieber. Największy
łamacz damskich serc i nie tylko- zaśmiałem się- jaki świat kiedykolwiek
widział- Emily wybuchła śmiechem- Czyli będziesz jutro. Później napisze ci na
którą godzinę i wyśle adres- uśmiechnąłem się- Muszę już lecieć bo się spóźnię
i będą musieli czekać- podszedłem do niej i ją mocno przytuliłem.
-Na razie- powiedziała. Otworzyłem drzwi na balkon i wyszedłem na zewnątrz.
Dziewczyna stanęła i mi się przyglądała.
-Dziękuję za kwiaty- uśmiechnęła się.
-Nie przesadzaj, nawaliłem, więc musiałem przeprosić. Przyjaciele tak robią… Bo
jesteśmy przyjaciółmi no nie?- zapytałem nieśmiało. Em uśmiechnęła się i
podeszła do mnie.
-No pewnie że jesteśmy- przytuliła mnie, ale tym razem dostałem buziaka w
policzek- Dobranoc, przyjacielu- uśmiechnęła się. Odwzajemniłem uśmiech i
powoli zszedłem z balkonu. Pomachałem Emily i skierowałem się do samochodu
śmiejąc się do siebie jak jakiś głupek…
Oczami Emily…
To było słodkie co Justin zrobił. Byłam na niego zła ale kiedy zobaczyłam te
kwiaty przeszło mi. Uśmiechnięta wzięłam talerz i zaniosłam go do kuchni gdzie
moja mama przygotowywała kolacje.
-Dzięki mamuś były pyszne- uśmiechnęłam się wkładając talerz do zmywarki.
-Chłopakowi od kwiatów tez smakowały?- zapytała z lekkim uśmieszkiem.
Spojrzałam na nią zdziwiona- Widziałam jak wchodził na balkon a później wasze
śmiechy- zaśmiała się. Podeszłam do niej i tak po prostu przytuliłam ją.
-Nie wieże moja córka się do mnie przytula i nikt jej nie zmusza- zaśmiała się
obejmując mnie równie mocno co ja ją.
-Korzystaj- zaśmiałyśmy się obie.
____________________________________________________________________________________
Przepraszam nawaliłam, wiem. Miałam kilka problemów ale już jest ok. Mam nadzieję że rozdział się spodoba :*
Oczywiście, że się rozdział spodobał ;D Jest genialny.! ;-) Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńJeju,czekam nn <3
OdpowiedzUsuńJest dobrze! Wymagasz od siebie może zbyt wiele? Rozdział mi się naprawdę podoba i cieszę się, że go dodałaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; *
Olla.
Świetny i czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńmega :))
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńhttp://myreal-lifee.blogspot.com/
ZAPRASZAM ♥
kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńnie obwiniaj się :* też jesteś człowiekiem i masz prawo mieć swoje życie, a my mimo wszystko będziemy tu czekać na ciebie i na kolejny twój cudowny rozdział xoxo
OdpowiedzUsuńSuper <3 czekam na nexta *.*
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie blog :) informuj mnie na tt @maja378
OdpowiedzUsuńBoski rozdział<3 czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńDziś znalazłam tw opowiadanie i odrazu przeczytałam, zajebiste !! Dodaj szybko nastepny !! :**
OdpowiedzUsuń