czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 7.

-Temu panu już dziękujemy- zaśmiałam się kiedy Chris zasnął przy stole.
-Oj, kochanie, masz strasznie słabą głowę- mówiła Miranda. Razem z Justinem zaśmialiśmy się.
-Chyba już koniec imprezy- powiedział szatyn i pomógł wstać naszemu koledze. Razem z Mirandą szłyśmy za nimi co chwilę wybuchając śmiechem ponieważ chłopaki przed nami szli od jednej strony chodnika do drugiej.
-To ja go zabieram do siebie- powiedział Justin i zaczęli się kierować w inną stronę.
-Moi rodzice wyjechali w delegację, chodźmy do mnie. Przynajmniej nie będziemy się nudziły z Em. Co nie?- zapytała patrząc na mnie. Przytaknęłam głową z uśmiechem. Szatyn podrapał się po karku.
-No ok.

***
-Rozgośćcie się ja go zaprowadzę do pokoju i zaraz wracam- powiedziała Miranda i poszła z Chrisem. Usiadłam na kanapie i ściągnęłam buty. Szczerze mówiąc nie czułam stóp. Szpilki które pożyczyła mi Miranda były śliczne ale troszeczkę nie wygodne, chociaż dziewczyna ostrzegała mnie przed nimi to nie mogłam się im oprzeć. Mam co chciałam. Zaczęłam lekko masować stopy. Z moich ust wydobył się cichutki jęk. Usłyszałam za sobą chichot. Wiedziałam do kogo należał. Zaraz obok mnie usiadł Justin.
-Z czego się śmiejesz?- zapytałam nawet na niego nie patrząc.
-Z niczego- powiedział i rozsiadł się wygodnie. Położył swoje ręce za głową i obserwował mnie. Nie powiem że mnie to nie irytowało ale starałam się uspokoić. Do pokoju weszła Miranda z butelką wódki.
-Macie ochotę?- zapytała machając z nam butelką przed oczami. Pokiwałam twierdząco głową. Justin też. Dziewczyna wyciągnęła zza siebie trzy kieliszki. Usiedliśmy na podłodze opierając się o kanapę. Justin chwycił butelkę i polał nam.
-To za co pijemy?- zapytałam.
-Za piękne dziewczyny w naszym gronie- zaśmiała się Miranda.
-I za seksownego kolesia- wtrącił Justin Wybuchłyśmy śmiechem.
-To wypijmy za nas- zaproponowałam. Podnieśliśmy kieliszki do góry i wypiliśmy ich zawartość. Skrzywiłam się lekko ale zaraz mi przeszło czując ciepło rozchodzące się po moim ciele.
-Jak tam Chrisiak?- zapytał Justin.
-Trochę marudził że nie chce jeszcze iść spać ale jakoś dałam radę- uśmiechnęła się.
-Jak się poznaliście?- zapytałam.
-Kiedyś z dziewczynami poszłyśmy na mecz. Spotkałam Chrisa i tak jakoś wyszło. Na początku udawał że go nie interesuje- zaśmiała się- ale latał za mną i prosił o numer. Potem poznałam tego głupka- zaśmiała się Miranda wskazując na Justina.
-Bardzo seksownego głupka- prychnął. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Justin polał nam jeszcze raz... i jeszcze... W sumie to się już pogubiłam. Siedziałam oparta o kanapę i śmiałam się nie wiedząc czemu.
-Mirandaaa!!!- usłyszeliśmy. Zaśmialiśmy się.
-O cho chyba moje kochanie się obudziło- zaśmiała się wstając. Chwiejnym krokiem poszła do pokoju. Śmiałam  się jeszcze chwilę ale przestałam kiedy zauważyłam że Justin przysunął się do mnie siadając na miejscu Mirandy. Wziął mojego kieliszka i napełnił go wódką. To samo zrobił ze swoim. Wypiłam od razu.
-No to Emily... Powiedz tak szczerze po co to robisz?- zapytał trochę bełkocząc.
-Ale co?- zaśmiałam się.
-No wiesz...
-Nie wiem- ponownie się zaśmiałam. Byłam już pijana ale jakoś jeszcze trochę kontaktowałam.
-No chodzisz do tych klubów...
-O to samo mogłabym ciebie zapytać- przerwałam mu.
-No wiesz- przysunął się bliżej kanapy- szukam jakiś naiwnych lasek, później idę z nimi się zabawić- mówił bez żadnych emocji- to mnie uspokaja, a ty?
-Ja mam podobnie, idę szukam jakiś frajerów, a uwierz wy faceci jesteście bardzo łatwi... wystarczy że parę razy zakręcę tyłkiem i już przylatujecie- zaśmiałam się.
-Na mnie twój tyłek nie zrobił wrażenia- podniósł ręce w geście obronnym. Zaśmiałam się.
-Nie kłam- powiedziałam przez śmiech.
-No dobra... Może troszeczkę- powiedział z przekąsem. Wybuchnęliśmy śmiechem- Nie obchodzi cię że zachowujesz się jak dziwka?- zapytał poważnie. Zmarszczyłam czoło. Przed chwilą było nawet miło ale musiał wszystko zepsuć...
-Nie rozumiem waszego toku myślenia...- zaczęłam.
-Zaraz, zaraz... Waszego?- przerwał mi.
-Tak, waszego. Tylko faceci tak myślą. Myślicie że jak dziewczyna idzie na imprezę i pierdoli się z kilkoma facetami to jest dziwką. Ale jak robicie to samo to jesteście zajebiści bo tyle lasek zaliczyliście. W waszym świecie dziewczyny nie zaliczają facetów, są zaliczane przez nich. Jesteście dziwni- westchnęłam. Justin przyglądał mi się uważnie- no co?- zapytałam.
-Wiesz, nigdy nad tym nie myślałem w ten sposób- przyznał.
-Mówiłam że tylko faceci tak myślą- zaśmiałam się.
-Nie miałbym nic przeciwko gdybyś mnie zaliczyła- wypalił nagle. Zaśmiałam się.
-Mówiłam że jesteście łatwi...
-Ej, wy też jesteście łatwe...- zaczął ale nie dałam mu dokończyć bo zatkałam mu usta dłonią. Popatrzył na mnie zdziwiony ale wskazałam palcem na schody prowadzące do pokoju Mirandy. Usłyszeliśmy stłumiony chichot i ciche jęki.
-No nie wierzę- Justin zakrył sobie twarz dłońmi. Zaśmiałam się.
-Ej, zostaw ich. Przynajmniej robią to z miłości... Założę się że nie miałeś nawet dziewczyny- wystawiłam do niego język.
-Skąd ta pewność?- zapytał mrużąc oczy.
-Nie jesteś typem chłopaka, który umiałby zatrzymać dziewczynę przy sobie- zaśmiałam się.
-Miałem dziewczynę- powiedział udając obrażonego.
-Tak? Kiedy?- zapytałam. Przez moment nic nie mówił- No słucham..- zaśmiałam się.
-Jakoś w podstawówce- powiedział.
-Kto zerwał?- zapytałam uśmiechając się. Był naprawdę zabawny.
-Ona- odpowiedział a ja momentalnie wybuchłam śmiechem- Ej nie śmiej się! Chciałem po prostu iść z kolegami pograć a ona zaczęła robić jakieś sceny- bronił się, przez co jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać. Nagle dostałam poduszką. Postanowiłam się troszkę uspokoić co nie było łatwe biorąc pod uwagę ilość alkoholu, który wypiłam.
-A ty? Miałaś chłopaka?- zapytał patrząc na mnie. Chwyciłam poduszkę i przycisnęłam ją do klatki piersiowej przytulając ją do siebie. Nie chciałam mu o tym mówić- Ej, nie wstydź się. Choć to strasznie dziwne że z takim wyglądem nie miałaś chłopaka...- zaczął.
-Miałam chłopaka- przerwałam mu- byliśmy ze sobą dość długo. A ten pieprzony gnojek zdradzał mnie z jakąś suką- powiedziałam cicho.
-Umm. Przepraszam, nie powinienem...
-Nie, spokojnie. Przecież nie wiedziałeś- uśmiechnęłam się od niego blado.
-I dlatego chodzisz na te wszystkie imprezy?-zapytał. A ja pokiwałam głową.
-Chociaż w sumie to nie od razu. Dopiero jak przyjechałam tutaj. Wcześniej siedziałam cały czas w pokoju. Wychodziłam tylko do szkoły- mówiłam patrząc przed siebie.
-Wow- zaśmiałam się na jego reakcje- to co po jednym jeszcze?- zapytał machając butelką.
-No pewnie- odpowiedziałam podając kieliszek. Chłopak nalał wódki do kieliszków.
-Za tych wszystkich frajerów z którymi spaliśmy?- zapytał. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową. Wypiliśmy jeszcze kilka kolejek, a ja czułam że zaraz odlecę.
-Justin ja już chyba idę spać- wybełkotałam.
-Ale chyba nie idziesz do Mirandy... bo wiesz... oni tam..
-A gdzie tu jest jakiś pokój?
-Na górze jest jeszcze jeden, w którym zawsze śpię. Chodź- szatyn pomógł mi wstać. Szczerze mówiąc nie wiem jak on trzymał się jeszcze na nogach. Miałam mocną głowę ale teraz wysiadłam a on mniej więcej stał prawie się nie chwiejąc. Kiedy weszłam do pokoju od razu położyłam się na łóżku.
-Poczekaj, wezmę tylko poduszkę i idę na kanapę- powiedział Justin podchodząc do łóżka. Zabrał jedną poduszkę i wyszedł z pokoju.

___________________________________________________________________
Przepraszam że taki nudny i że czekałyście na niego
tyle czasu... Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Pozdrawiam :**

3 komentarze:

  1. Mi się bardzo podoba rozdział, czekam na następny, obyś dodała jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dawno znalazłam tego bloga... Tak mnie wciągnął! A jeszcze ten rozdział... C U D O!

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie również się podoba i czekam na nn :) dodaj szybko, pliiiiska :)

    OdpowiedzUsuń