piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 1.

-Kochanie, co się z tobą dzieje ?- oho, znów to samo. nawet dobrze nie weszłam do kuchni a zostałam zasypana setkami pytań mojej mamy.
-Nic- powiedziałam krótko i otworzyłam lodówkę. Szukałam swojego soku pomarańczowego.
-Na dole- powiedziała moja mama a ja uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam butelkę soku- Znów wróciłaś nad ranem. Dziecko, przecież ty nawet nie masz czasu na naukę- westchnęła a ja popatrzyłam na nią pytająco.
-Mamo, jestem jedną z najlepszych uczniów mojej szkoły- powiedziałam bez żadnych emocji i usiadłam przy stole.
-Ale, my z tatą się o ciebie martwimy- powiedziała troskliwie.
-Nie musicie. Oceny mam dobre, a ze mną jest wszystko ok- powiedziałam wsadzając sobie kanapkę do ust.
-Wszystko ok? Czyli dla ciebie ciągłe chodzenie na imprezy, wracanie nad ranem i nie wychodzenie z pokoju jest ok?- zapytała zirytowana.
-Mamo, jest dobrze. Obiecuję że jak będzie źle to powiem- podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, że to ją chociaż trochę uspokoi. Wzięłam swoją torbę i wyszłam z domu. Do szkoły nie miałam daleko, ale i tak ciągle spóźniałam się na pierwsze lekcje. Nigdy nie byłam na czas. Przez ostatni tydzień nie było mnie w szkole ponieważ byłam chora. Dopiero wczoraj wyszłam na imprezę. Szczerze mówiąc nie lubiłam takich sytuacji. Ciekawe od kogo wezmę teraz zeszyty. Pewnie znów będę musiała poprosić Toma- naszego klasowego kujona. Kiedy weszłam do szkoły nikogo nie było już  na korytarzu a wokoło było słychać jedynie ciszę. Czyli znów się spóźniłam. Szybko podbiegłam do klasy gdzie miałam mieć teraz lekcje. Otworzyłam drzwi i poczułam ze wszystkie oczy skierowane były w moją stronę.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam do nauczycielki i zajęłam swoje miejsce. Panna Marry uśmiechnęła się lekko do mnie i zaznaczyła coś w dzienniku.  Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam przepisywać temat z tablicy. Nagle na mojej ławce wylądowała zgnieciona karteczka. Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam uśmiechającego się do mnie Chrisa. Ciekawe co on znów wymyślił... Szczerze mówiąc nie obdarzałam go jakąś sympatią ale był chyba jedyną normalną osobą w szkole. Pamiętam, swój pierwszy dzień tutaj to on do mnie podszedł i zagadał. To było jakiś miesiąc po tym co spotkało mnie w Nowym Jorku. Tak, przeprowadziłam się ponieważ moja mama nie wiedziała jak mi pomóc. Całymi dniami siedziałam w pokoju i płakałam. Miała nadzieję że zacznę tutaj wszystko od nowa. LA bardzo mi się spodobało. Zaczęłam chodzić do klubów i świetnie się bawić. To wszystko pozwala mi zapomnieć o swojej przeszłości. Spojrzałam jeszcze raz na zgniecioną kartkę i zaczęłam ja rozwijać aby przeczytać co Christian napisał. Słyszałem że nieźle wczoraj zabalowałaś :D Popatrzyłam się na niego ale on jedynie pokazał mi swój aparat na zęby. Impreza była udana- szybko odpisałam i rzuciłam kartkę w jego stronę. Chłopak tylko popatrzył na mnie i wrócił do lekcji. Lekcja dłużyła mi się jak nigdy. Kiedy wreszcie usłyszałam dzwonek na przerwę prawie biegiem wyleciałam z klasy. Poszłam wyciągnąć książki z szafki i zobaczyć co mam następne. Biologia. Nie lubiłam zbytnio babki od tego przedmiotu ale sama biologia bardzo mnie interesowała.

***
Właśnie usiadłam przy swoim stoliku by w spokoju zjeść swój lunch. Kiedy otwierałam butelkę soku pomarańczowego podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Hej, mogę się dosiąść?- zapytała.
-Ja na twoim miejscu nie robiłabym tego, ale jak chcesz...
-Zaryzykuję- uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła dłoń w moją stronę- Miranda.
-Emily- uścisnęłam jej dłoń- ale mówię serio. Nie siedziałabym na twoim miejscu ze mną- dziewczyna popatrzyła na mnie pytająco- po prostu nie mam za dobrej opinii w tej szkole.
-Myślałam że jesteś nowa. Chodzę tutaj już 2 tydzień ale jeszcze nigdy cię nie widziałam  .
-Byłam chora- odpowiedziałam szybko i zaczęłam pić mój sok. Nagle do naszego stolika podszedł Chris. Oho, ciekawe co tym razem wymyślił. Chłopak jednak nic nie mówiąc usiadł obok dziewczyny i pocałował ją. Czyli to jest wybranka serca naszej szkolnej gwiazdy. Zaśmiałam się w myślach.
-Miranda, dlaczego nie poczekałaś na mnie z Miley?
-Wiesz że nie znoszę plastiku- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
-Musisz z nią akurat siedzieć?- zapytał patrząc na mnie z góry. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
-Emily jest w porządku- odpowiedziała Miranda.
-Jeżeli lubisz się zadawać z dziwkami- podpowiedział bez żadnych emocji.
-Nie pozwalaj sobie- wtrąciłam się.
-Przecież wszyscy wiedzą że spałaś już z całą szkołą- powiedział w obronie.
-Jakoś nie pamiętam żebym kiedykolwiek się z tobą chociażby  całowała- powiedziałam i wróciłam do jedzenia lunchu.
-Christian przestań, nie będziesz wybierał mi znajomych- powiedziała ostro dziewczyna.
-Nie, spokojnie, nie kłóćcie się z mojego powodu. Nie bój się Chrisiak nie zamierzał sprowadzić twoją dziewczynę na złą drogę- zaśmiałam się i wstałam od stolika i ruszyłam w stronę korytarza. Wyszłam na dwór i usiadłam na jednej z ławek. Nigdy nie obchodziło mnie co kto o mnie myśli ale dzisiaj coś we mnie pękło. Schowałam swoją twarz w dłonie i zaczęłam płakać.

________________________________________________________________________
I jak podoba się rozdział ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz